Klient miał wyraźną wizję. Ona i jej mąż budowali dom w północnej Kalifornii, a ona chciała, żeby wyglądał jak okazały francuski zamek. Kiedy pojechała do projektanta wnętrz z San Francisco, Paula Wisemana, by poprosić o pomoc, wręczyła mu stos obrazów.
"Większość z nich pochodziła z domów Ludwika XVI na południu Francji, ale chciała także domu z nowoczesną wygodą" - mówi Wiseman, który doskonale znał tę kombinację. Zdarza się, że płynnie posługuje się nieprawdopodobną gamą stylów.
Dosyć historyk, jeśli chodzi o francuską, angielską i włoską architekturę okresu, Wiseman projektuje również nowoczesne wnętrza z pewnością siebie i łatwością - tak bardzo, że otrzymuje pewne godne pozazdroszczenia zlecenia. Obecnie pracuje nad rezydencją z architektem supergwiazdy Frankiem Gehrym, którego zabawny modernizm zauroczył architekturę zaczynającą się w latach osiemdziesiątych.
W przypadku tego manierowego francuskiego manse Wiseman i projektant Brenda Mickel, dyrektor w jego firmie, wcześnie skoczyli, aby współpracować z architektami z Pacific Peninsula Group, pomagając udoskonalić proporcje i wybrać wykończenia. Zmagali się także z projektem jako całością. Gdy walczyli ze schodami wejściowymi, Wiseman znalazł rozwiązanie w nieoczekiwanym miejscu. "W środku budowy wyruszyłem w podróż do Hawany i odwiedziłem wspaniały dom René Lalique z lat dwudziestych" - mówi. "Nie było, idealne schody!" Zrobiłem każde zdjęcie, jakie mogłem. " Poniżej schodów inspirowanych Lalique, Wiseman powiesił trafny obraz: abstrakcyjne skrobaki praktycznie powielają pętlę. "Uwielbiam, gdy tradycyjna architektura miesza się ze sztuką współczesną" - mówi. "To sprawia, że wnętrza są odpowiednie, a kiedy masz obiekty z różnych czasów, to one podtrzymują duszę domu."
Tradycyjna architektura jest zrównoważona połączeniem antyków i nowych mebli, które trzymają w sobie zatroskanie. Kiedy masz obiekty z różnych czasów, utrzymuje duszę domu.
Używanie poważnych antyków i reprodukcji w tradycyjnym domu to zawsze spacer po linie - trudno jest trzymać dech w piersiach. Wiseman ma jednak precyzyjny, intuicyjny dotyk. W galerii, w której używał XIX-wiecznych francuskich reliefów gipsowych nad XVIII-wiecznymi konsolami włosko-złoconymi, kształtne urny balansują na cokołach, które wyglądają na odświeżająco industrialne, jak kratownice.
W jadalni stary francuski żyrandol mógł poczuć się tak ciężki jak hollandaise, więc rozjaśnił go z XVIII-wiecznym rosyjskim, który przywodzi na myśl baletnicę, pełną grzeczności dyscyplinę i wdzięk. Świetnie miesza się z chudymi francuskimi kinkietami i cichą paletą.
Jeśli chodzi o akcesoria, Wiseman jest równie mistrzowski, co dziwaczny. Usiadł na stole w salonie z kawałkiem kryształu górskiego znalezionego w Tucson Gem and Mineral Show, Art Basel ze skał, gdzie co roku jeździ na zakupy i jest wśród geeków. "Mają miliony lat i nadają przestrzeni wyjątkowy charakter", mówi. "I to naprawdę zabawne."
W trakcie swojej kariery Wiseman doskonalił umiejętność czytania mowy ciała i rozumienia, czego ludzie chcą, nawet jeśli nie potrafią tego wyrazić. Ta intuicja, wraz z jego ostrością widzenia, wykracza daleko poza dzień pracy. "Zawsze byłem dość wizualny", mówi. "Mam krytyczny umysł, jedyny moment, w którym udało mi się go wyłączyć, to było, kiedy spłynąłem przez bystrza w Wielkim Kanionie, skala była idealna, kolory były idealne, wszystkie skały były we właściwym miejscu. "Trzeba coś zrobić".
Artykuł pierwotnie ukazał się w wydaniu Veranda z stycznia do lutego 2016 r. Zapoznaj się z pełną wycieczką po domu.